1 czerwca 2015 #Piaskiemwraka - marzenia się spełniają...
Minęło kilka miesięcy odkąd powitałem granicę w Piaskach. Nadeszła wiosna, a z nią wymarzona podróż do Disneylandu trójki naszych Marzycieli, na spełnienie pragnień których, zbieraliśmy wspólnie z Wami pieniądze. Wszystko świetnie się udało, a poniżej relacja, jaką przygotowała z podróży nasza Wolontariuszka Natalia, która wraz z Marzycielami pojechała do Disneylandu.
Po nieco ponad
czterech miesiącach od zakończenia akcji „Piaskiem w raka”, kiedy zrobiło się
już trochę cieplej, nadszedł wymarzony przez trójkę naszych podopiecznych
dzień.
19 maja
wyruszyliśmy w podróż do Disneylandu niedaleko Paryża. Julka, Emilka oraz
Kacper z rodzinami w wielkich emocjach wyczekiwali na ten dzień. Spotkaliśmy
się na gdańskim lotnisku o godzinie 5 i właśnie wtedy nasza przygoda rozpoczęła
się na dobre. Przed nami długa droga, lot z przesiadką, a później dwugodzinna
podróż busem z podparyskiego lotniska Beauvais do hotelu. Wszystko poszło
zgodnie z planem, czas między lotami minął bardzo fajnie, a 12-osobowa grupa
mogła się lepiej poznać i zintegrować, co było bardzo ważne, bo właśnie w takim
towarzystwie spędziliśmy ze sobą cztery kolejne dni. Po dwunastu godzinach w
podróży drogą powietrzną oraz lądową dotarliśmy do naszego hotelu, gdzie czekał
na nas mały bonus! Zamiast zarezerwowanych wcześniej pokoi 4-osobowych
dostaliśmy ogromne dwupiętrowe apartamenty! Było sporo przestrzeni do odpoczynku
po podróży oraz po całych trzech dniach spędzonych w Disneylandzie. Po chwili
relaksu wyruszyliśmy zrobić porządne zakupy do pobliskiego ogromnego centrum
handlowego, aby zaopatrzyć się w najpotrzebniejsze artykuły na kilka kolejnych
dni. Wracamy do hotelu, przygotowujemy coś do jedzenia i zmęczeni po całym dniu
wrażeń kładziemy się spać, bo jutro czeka nas tych wrażeń jeszcze więcej.
20 maja –
nareszcie! Wyruszamy pobawić się do Disneylandu. W oczach Emilki, Julki oraz
Kacpra widać już podekscytowanie. W pobliżu naszego hotelu, znajduje się
przystanek autobusowy, z którego w ciągu 10 minut dostajemy się do parków.
Chwilę zajęło nam zorganizowanie biletów, ale warto było czekać. Zaczynamy od
parku Disneyland. Od progu uderza nas magiczne uczucie i nagle wszyscy czujemy
się jak dzieci. Słychać tylko WOW, ale super, ale pięknie, a ta muzyka...
Bajka! Aby lepiej zapoznać się ze strukturą parku, wybieramy się wszyscy w
podróż pociągiem objeżdżającym wszystkie krainy: Fantasyland, Adventureland,
Frontierland oraz Discoveryland. Podziwiamy otaczające nas widoki, precyzyjne
budynki, karuzele i inne atrakcje oraz pracowników parków ubranych odpowiednio
do wykonywanej funkcji. Naprawdę widać, że dbają tam o każdy, najmniejszy
detal. Po zrobieniu krótkiego rozeznania rozdzielamy się tak, aby każdy mógł w
swoim tempie korzystać z tego, na co miał ochotę. O 15 spotykamy się wszyscy na
obiedzie i dzielimy się doświadczeniami – gdzie kto był, z jakich atrakcji
korzystał, czy długie kolejki itp. Wśród dziewczynek dominował Fantasyland –
przejażdżka na latającym słoniu Dumbo, podróż w magicznym świecie lalek z
całego świata „It's a small world”, zamek Śpiącej królewny oraz standardowo
filiżanki! Kacper z kolei był z wizytą w domku Myszki Mickey oraz strzelał do
potworów na atrakcji Buzz Lightyear Last Blast. Snujemy plany na to, co zrobimy
po obiedzie – a może Piraci z Karaibów, może symulator lotu Star Tours, a może
Dom Strachów, a może drugi park – Walt Disney Studio, gdzie poza standardowymi
roller coasterami czekają nas pokazy kaskaderskie, kina, pokazy tworzenia animacji oraz kraina
Toy Story. Rozdzielamy się ponownie i zabawa dalej trwa w najlepsze. Późnym
wieczorem wracamy do hotelu i dzielimy się wrażeniami. Emocje biorą górę nad
zmęczeniem, nie bardzo chce nam się spać – spędzamy wspólnie miły wieczór i
planujemy kolejne dni w parkach Disneya.
Następne dwa
dni bawimy się równie doskonale. Codziennie odkrywamy nowe super miejsca w
parku, spotykamy nowe postacie, Kacper z sentymentem odwiedza Myszkę Mickey,
Emilka szaleje na kolejce górskiej Big Thunder Mountain, a Julka zaskakuje
wszystkich swoją odwagą i wchodzi do opuszczonego hotelu, gdzie atrakcją jest
winda, która kilkukrotnie spada z wysokości 6 piętra. Jemy specjały w
tematycznych restauracjach i na każdym kroku podziwiamy detale, o które
postarali się twórcy parku. Odwiedzamy również Disney Village, gdzie znajdują
się sklepy, kina oraz restauracje. Ostatniego dnia zgodnie z tradycją fundacji,
dzieci dostają pamiątki i tak oto nasza grupa powiększa się o pluszowego agenta
dziobaka Pepe, pluszową Śpiącą Królewnę oraz niemowlaka Elsę z Krainy Lodu.
23 maja –
niestety, czas wracać do domu. Wstajemy bardzo wcześnie, bo jeszcze trzeba się
spakować, logicznie rozłożyć kilogramy po walizkach, zrobić ostatnie zakupy. Po
godzinie 12 przyjechały po nas busy z zaprzyjaźnionej firmy TransportParis,
abyśmy na czas dotarli na lotnisko. I znowu odprawa bagażu, kontrola, lot,
przesiadka, kolejny samolot – jesteśmy w Gdańsku. Marzenie się spełniło,
wszyscy zmęczeni, ale zachwyceni. To było pięć wspaniałych dni we wspaniałym,
magicznym miejscu oraz w doborowym towarzystwie.
Dziękujemy bardzo Rafałowi, za
przemierzone w ciężkich, zimowych warunkach kilometry wzdłuż polskiego wybrzeża
Bałtyku oraz sponsorom za wykupienie tych kilometrów. Dzięki Wam udało się spełnić marzenie trójki naszych podopiecznych
oraz ich rodzin, którzy w ciągu tych trzech dni w Disneylandzie mogli nieco
zapomnieć o problemach, z którymi zmagają się na co dzień. Wycieczka była
wspaniała, wywołała same pozytywne emocje, a to co wszyscy tam przeżyliśmy
zostanie w naszych głowach już na zawsze i będziemy o tym wspominać z uśmiechem
na twarzy. Jeszcze raz bardzo DZIĘKUJEMY!
Julka, Emilka, Kacper wraz z
rodzicami oraz wolontariuszka Natalia.
A taki oto wpis ukazał się na fun page'u Fundacji. Ktoś mi powie, że nie warto być zwariowanym i robić takie rzeczy????? Warto. Do końca życia i jeden dzień dłużej....
A taki oto wpis ukazał się na fun page'u Fundacji. Ktoś mi powie, że nie warto być zwariowanym i robić takie rzeczy????? Warto. Do końca życia i jeden dzień dłużej....
Kochani..... Minął już tydzień od naszego powrotu z Disneylandu, a nadal czujemy się tak jakbyśmy tak byli. Nie ma słów, które opisałyby to co zobaczyliśmy i poczuliśmy będąc tam na miejscu. Nie ma zdjęć, które odzwierciedliłyby to co tak naprawdę chcielibyśmy pokazać innym. Nawet nagrania parad nie są w stanie przybliżyć panującej tam bajecznej atmosfery. Po prostu trzeba tam być, przekroczyć próg parku i stać się częścią cudownej bajki..... A wszystko za sprawą naszego synka Kacperka, który od najmłodszych lat był fanem Myszki Miki, potem ta fascynacja przerodziła się w marzenie, marzenie wyjazdu do Paryża i Disneylandu. Długo myślałam co zrobić, jak móc zrealizować marzenie mojego synka. Z pomocą przyszła Fundacja Trzeba Marzyć :) I od tego wszystko się zaczęło.... Po wysłanym zgłoszeniu odwiedziły nas wolontariuszki Ania i Gosia, wtedy Kacper musiał narysować swoje marzenie. Potem Pan Rafał Dadej samotnie wędrując brzegiem morza zbierał pieniądze na ten cel. I udało się :) Upór i wytrwałość oraz okazane serce i pomoc pracowników Fundacji, wolontariuszy, osób, które wsparły akcję "Piaskiem w raka" Kacperkowe marzenie zostało spełnione :) Można rzecz, że nasz wcześniejszy, a zarazem rodzinny Dzień Dziecka rozpoczął się 19 maja i trwał 5 dni. Podczas pobytu w Disneylandzie mogliśmy w każdej chwili liczyć na wsparcie, pomoc i opiekę ze strony Natalii. Był to cudowny, bajeczny, niesamowity i obfitujący w niespodzianki czas. Czas, który pozostanie w naszych wspomnieniach do końca życia. Czas, którego nikt nam nie odbierze. BARDZO WAM DZIĘKUJEMY !!! Kacper, Kinga, Magda i Krzysztof.
Komentarze
Prześlij komentarz