13 kwietnia 2016 #Piaskiemwraka - Treningów ciąg dalszy

Nie chciałbym wyjść na dyletanta "lekce sobie ważącego" istotność treningów w całym tym przygotowaniu do tego "królewskiego" dystansu, ale myślałem, że będzie gorzej i że stanowić będzie to większy wysiłek. 
Chciałbym być dobrze zrozumiany - nie twierdzę, że jest łatwo, ale przekonuję się, że oportunizm związany z decyzją, tkwi jedynie w naszej głowie, a nie możliwościach organizmu. Kiedy zrobi się pierwszy krok i mózg oraz ciało pogodzą się z myślą, że nie ma odwrotu i ten kretyn co sobie wymyślił start, jednak nie odpuści, w dziwny sposób przestawiają się na działanie i zaczynają wykonywać to, czego się od nich wymaga. Być może wynika to z mojego charakteru i faktu, że nie odpuszczam, gdy już się na coś zdecyduję, ale wiem z rozmów i opisów umieszczanych na różnych blogach, że inni też tak mają. 
Piszę to, bo w wielu miejscach możemy przeczytać opisy jak się przygotowywać, jakie to ważne, jak dużo trzeba trenować i jak to robić najbardziej profesjonalnie, by pokonać ten morderczy bieg. Mało jest jednak miejsc, które nakłaniają do decyzji i przekonują, że nie taki diabeł straszny jak go malują. 
Fakt, jest to wyrzeczenie, bo trzeba znaleźć czas kilka razy w tygodniu, co w połączeniu z aktywnością zawodową i szeroko rozumianym "gospodarstwem domowym", wcale nie jest takie łatwe. Jeśli do tego, tak jak u mnie, dochodzą częste wyjazdy i wyloty w różne miejsca na świecie, pogodzenie tych rzeczy staje się karkołomne. Ale naprawdę jest do ogarnięcia, a treningi nie stanowią jakiegoś dramatycznego wyrzeczenia. 
W moim przypadku oznacza treningi między 6.00 a 8.00, w miarę regularne chodzenie spać (choć bardzo lubię siedzieć po nocach i wstawać wcześnie), pilnowanie posiłków (z czym różnie w tygodniu bywa), stronienie od alkoholu (nie mówię o wielkim, imprezowym piciu, ale nawet o piwie do obiadu). 
Nie mniej, ciężko to pogodzić i nie zawsze się udaje, czego przykładem jest poniższe zestawienie treningów, z którego jasno wynika, że taki "niezłomny" nie jestem. 




To zestawienie marca oraz ostatnich 30 dni. Nie wygląda najbardziej profesjonalnie. Tym bardziej, że u mnie dochodzą jeszcze nurkowania z których nie chcę rezygnować i masa wyjazdów, podczas których mała jest szansa na skorzystanie z siłowni. 
Zdecydowanie jednak, nie jest tak, iż maraton to wyzwanie dla samych "kozaków". Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że przy odrobinie dobrej woli, samozaparcia i dyscypliny, przygotować do niego może się każdy. Oczywiście jednemu zajmie to mnie czasu, innemu więcej, ale w końcu "wcale nie najlepsi osiągają cele, ale ci, którzy odważyli się i zaczęli"

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

29 grudnia 2014 #piaskiemwraka - moralne wsparcie i nie tylko...

11 listopada 2018 #Piaskiemwraka - Dla Niepodległej...

3 marca 2021 #Piaskiemwraka - Z Nowym Rokiem, nowym krokiem...