28 lipca 2019 #Piaskiemwraka - Pod znakiem atestu PZTri

Elbląg to świetne zawody. Choć widać już powoli "optymalizację kosztów" nawet w Garmin Irin Triathlon, bo choćby medal był dokładnie taki sam dla każdego z dystansów, to organizacyjnie stoją na wysokim poziomie i robią dobre imprezy. 
Elbląg właśnie taki jest, a do tego szczyci się, że jako jedyny w Polsce, posiada atestowaną, czyli domierzoną trasę, co w triatlonie jest najmniej oczywiste ze wszystkich dyscyplin. Zdarzają się trasy, gdzie pływanie to kilkaset metrów mniej lub więcej, pływa się z prądem lub pod prąd, rowerowi brakuje kilku kilometrów, a bieg jest dłuższy niż się zakłada. Tutaj jest ponoć dokładnie tak jak ma być, czyli w moim tegorocznym starcie na dystansie 1/4 IM - 950m pływania, 45km roweru i 10,55km biegu. Elbląg był dla mnie też o tyle ważny, że za dwa tygodnie IM70.3 Gdynia i start "A" tego sezonu. 

Na same zawody przyjechałem rano, bo i nie mam za daleko, więc po odebraniu pakietu i wstawieniu roweru do strefy zmian, był jeszcze czas by zrobić rozgrzewkę i chwilę potruchtać oraz popływać. Nie jest ona dla mnie nigdy zbyt długa, ale szczególnie w wodzie, lubię spędzić chwilę przed startem by się rozpływać. 
Początek to coraz bardziej popularny, jeśli nie powiedzieć, standardowy już rolling start, czyli wchodzenie do wody po kilka osób. Co prawda ma on tyle zwolenników, co przeciwników, natomiast jako ratownik, uważam, że to dobre rozwiązanie przy masowej popularyzacji triatlonu i starcie coraz większej liczby nie zawsze doświadczonych w pływaniu na wodach otwartych osób. 

Tutaj płyniemy wzdłuż kanału elbląskiego, czyli nawigowanie nie stanowi żadnego problemu, bo stale widać z jednej strony brzeg i po odległości łatwo można ocenić kierunek. Wyjście na rampę po płynięciu i krótki dobieg do T1. Czas może nie rewelacyjny, ale nie jest źle. Łapię rower i biegnę do belki, która jest po drugiej stronie kanały, co oznacza około 300m z buta. Wskakuję na siodło i od samego początku staram się trzymać sensowną prędkość, czyli po prostu nie oszczędzać. Sensowną jak na mnie rzecz jasna... Trasa jest płaska i ma jedynie dwie pętle, więc jedzie się w miarę sprawnie. Miał to być również test na ile będę w stanie po mocnym rowerze, pobiec by nie wyłączyło mnie przed metą. 

Pierwsza pętla poszła sprawnie, druga nieco wolniej, ale nieznacznie. W każdym razie byłem zadowolony, łyknąłem drugi żel tuż przed zjazdem z trasy i czekałem na bieg. Zaczęło się też robić mocno gorąco, co na pewno nie poprawiało mi nastawienia. Ale wiem też, że w upale jakoś sobie radzę, więc nie panikowałem. 
Pierwsze kilometry biegu poszły po 4:10-4:15 więc zgodnie z planem. Jednak po drugim kółku upał dał się wraz ze zmęczeniem we znaki. Tempo spadło do 4:20 a nawet momentami do 4:30/km. Nie jest to pocieszeniem, ale po drodze mimo to wyprzedzałem wielu zawodników, oceniając po "wycieniowaniu" lepszych ode mnie. Ja nie wyglądałem co prawda jak Kipchoge podczas maratonu i widać było katorgi jakie przechodzę, ale starałem się nie odpuszczać. Zresztą to zawsze siedzi w głowie i na każdym starcie biegowym już na pierwszych kilometrach nachodzą mnie myśli by iść, a później i tak dobiegam...;) Ostatnie kilkaset metrów zebrałem się w sobie o pociągnąłem w okolicach 4:00/km a nawet nieco szybciej. Koniec końców na mecie zameldowałem się z czasem 2:24:43 co jest wynikiem lepszym niż w Bydgoszczy, gdzie trasa rowerowa miała 40km zamiast 45km... Do tego, startowałem na zmęczeniu, bo poprzedzający tydzień obfitował w treningi akcentowe. 

Pogoda, atmosfera i klimat miejsca bardzo mi się podoba, więc mogę polecić te zawody, szczególnie gdy ktoś do Elbląga nie ma zbyt daleko. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

29 grudnia 2014 #piaskiemwraka - moralne wsparcie i nie tylko...

11 listopada 2018 #Piaskiemwraka - Dla Niepodległej...

3 marca 2021 #Piaskiemwraka - Z Nowym Rokiem, nowym krokiem...