Trochę techniki - w czym ćwiczę

Będzie nudno dla tych, którzy nic nie robią. Ale jeśli zajrzał tu ktoś kto ćwiczy, może znajdzie natchnienie dla siebie, albo porówna moje opinie ze swoimi. Sukcesywnie będę wstawiał opisy lub informacje o tych rzeczach w których ćwiczę, z których korzystam lub korzystałem. Może ktoś znajdzie coś dla siebie. Osobiście korzystam przy wyborze produktów właśnie z takich opisów, bo wiem, że nie są robione pod publikę, albo na zlecenie. Może nie są super profesjonalne, ale w końcu chodzi o to, by trafić coś przydatnego i poczytać nieco o doświadczeniach innych z tym czymś, co upatrzyliśmy. 

Czym się mierzę i jak dobieram to w czym biegam...

Co jest 

Był Suunto, jest Garmin. Testów jest co niemiara, opisów również. Tak jak w przypadku Suunto, nie będę się również rozpisywał o Gamirnie w zakresie technikaliów. Skąd zmiana? Pragmatyka i optymalizacja. Od 3 lat jeździłem na rowerze z licznikiem Gamina (Edge 820), który ma wszystkie niezbędne funkcje, łącznie z nawigacją. Używam jej dość często, bo na rowerze jeżdżę nie tylko na treningi i po znanych trasach, ale też przełajowo, wycieczkowo, po lasach i w górach. Nawigacja przydaje się tutaj bardzo i to również w jeździe wokół komina, gdy wybieram się na jakieś wcześniej nieznane trasy i układam je sobie wcześniej w domu. Tak więc treningi rowerowe robiłem na Garminie, a biegowe na Suunto, co było uciążliwe, bo dane agregowały się w dwóch aplikacjach i ciężko było je śledzić lub wyciągać szersze wnioski. Można niby na Stravie, ale mnie jakoś ona nie podchodzi, poza tym, nie agreguje wielu danych, które oferuje zegarek lub licznik rowerowy. Jako, że Suunto licznika nie ma to wymianie został poddany zegarek. I tak oto zostałem szczęśliwym posiadaczem Garmina Phenixa X5. Czy szczęśliwym? Ciężko powiedzieć. Testów w sieci jest masa, więc można sobie poczytać. To co u mnie jest in plus oraz in minus jeśli chodzi o zegarek:

In plus
- długie działanie na baterii, choć Suunto również dawał radę
- wiele parametrów przydatnych w bieganiu i analizie treningów (choć wymagają paska HR)
- szybka wymiana pasków, więc można się pobawić
- dobre menu 
- świetne działanie map i naprawdę dobre narzędzie do trekingu w górach
I minus
- fatalne wręcz liczenie tempa biegu, a wystarczy wbiec pod latarnie lub drzewa, by zupełnie się gubił (pod tym względem Suunto był niemal bezbłędny)
- słabe liczenie basenów w wodzie
- w zasadzie bezużyteczny pulsometr w nadgarstku, jeśli nie traktujemy go jako ciekawostkę, a chcemy według niego wyznaczać strefy tętna i tak też robić treningi (konieczne dokupienie paska HR

Reasumując - jestem zadowolony, ale te powyższe problemy naprawdę bywają irytujące. Gdyby Suunto miało w ofercie licznik rowerowy podobny do serii Edge Garmina, mocno bym się zastanawiał... 

Co było

Jak każdy profesjonalny biegacz, przyszedł czas, gdy musiałem się udać do sklepu. Przecież nawet dziecko wie, że nie da się przebiec nawet na drugą stronę ulicy, bez super butów najnowszej generacji, kosmicznej koszulki, profesjonalnego zegarka wszystkomierzącego i masy innych niezbędnych rzeczy. 
Zegarka nigdy nie miałem, a siedem lat trenowania kolarstwa górskiego zrealizowałem jedynie na liczniku rowerowym i w późniejszym etapie, zwykłym pulsometrze. No, ale tylko krowa nie zmienia zdania, więc swego czasu kupiłem zegarek biegowy. Niestety, okazało się, że ku mojemu zdziwieniu, kondycja po jego zakupie sama się nie pojawiła i nadal trzeba było biegać...
O samym zegarku nie będę się rozpisywał, bo zarówno o nim, jak i o kilku innych gadżetach oraz specyfikach będę pisał w zakładce "Technika". Ale to za chwilę. 
Buty natomiast, bo o nich mowa, postanowiłem wybrać w oparciu o rady tych, którzy się na tym znają. Do tej pory biegałem w czym popadnie i zmieniałem, gdy już się do niczego nie nadawały. Udałem się zatem do sklepbiegacza.pl, bo skoro Kierownik tego sklepu ma kilkanaście lat doświadczeń startowych w maratonach i jego czas to 2:48, to znaczy, że coś tam chyba wie o bieganiu...
Rozmowa, pomiar, wywiad co jak i do czego, i możemy przymierzać. Zaplecze jest przepastne, więc magazyn mieści sporo. Sporo zatem pojawiło się też na moich nogach. 
W czym wygodniej...?
Trzecia noga
Sporo, bo oprócz najważniejszej kwestii, czyli, który mi się najbardziej podoba, ważne jest też ponoć to, jak się w nich biega, jaką mają amortyzację, jaka ma się stopę i jeszcze kilka równie mało dla laika istotnych spraw. 
A tak na poważnie, to prócz doboru samego buta ze względu na pronację* (ew. supinację), istotna jest również amortyzacja, a raczej jej stopień. Przy mojej wadze (ok. 73-74kg) mogę sobie pozwolić na niemal każdy rodzaj, również na te "twardsze". Koniec, końców, po przymierzeniu kilku modeli, pobieganiu i ogólnym zapoznaniu, na tyle, na ile to możliwe w sklepie, wybrałem Adidasy Response Boost 2.0 Techfit. Pisać o nich nie będę szczegółowo, bo to nudy i można zresztą znaleźć w sieci. Pierwsze treningi wskazują jednak, że był to dobry wybór i biega się w świetnie. 
Z Marcinem, który doradzał i z anielską cierpliwością odpowiadał na wszystkie pytania. 

Obecnie przebiegam około 250-300 km miesięcznie, co nie jest może dużym wynikiem, ale kilka miesięcy użytkowania botów odciska się nieco na ich właściwościach. Staram się zatem kupować nową parę mniej więcej 3 razy w roku. Tym bardziej, że lubię zmieniać marki i modele, kierując się w tym, prócz powyższymi założeniami, również tym, w czym jest mi po prostu wygodnie. Każdorazowo przebiegam zatem po sklepie kilka kółek, bo wydaje mi się, iż mam na tyle doświadczenia w tym co wygodne, że na takiej podstawie jestem w stanie coś wybrać. 
*Zainteresowanych odsyłam do zdecydowanie lepiej obeznanego z tym zagadnieniem bloga, np. tutaj: http://www.pawelbiega.pl/pronacja-co-jest-jak-ja-ocenic/

W czym biegać po śniegu...

W poście z 20 kwietnia 2017 roku, wspomniałem o bieganiu po śniegu. Nie jest to łatwa sprawa, szczególnie, gdy śnieg jest ubity i powoduje, że zupełnie tracimy możliwość nie tylko napędu, ale i utrzymania równowagi. Ja stosuję nakładki, które dostałem kilka lat temu od serdecznego kolegi, a które to sprawdziły się w trakcie trekkingu w górach, gdy jeszcze było za mało śniegu, by zakładać rakiety, albo zbyt był ubity, by zyskiwać na ich zakładaniu i ciągnięciu na nogach. 
W tym wypadku gumowa i mocno elastyczna nakładka pasuje do większości butów, a kolce na przodzie i na pięcie, zamocowane do plastikowych pinów świetnie zdają egzamin. Elastyczna podeszwa niweluje również doskonale odcinki, kiedy trzeba biec po odśnieżonym chodniku. Na tyle dobrze, że ja nie zdejmuję ich w zasadzie od wyjścia z domu, choć nie ukrywam, że do lasu, gdzie przeważnie biegam, mam kawałek. Nie jest to jakiś super markowy produkt, ale zdają egzamin już od kilku sezonów i choć nie sprawiają, że trening jest idealny, to bardzo, bardzo pomagają, a w niektórych przypadkach, w ogóle umożliwiają bieg. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

29 grudnia 2014 #piaskiemwraka - moralne wsparcie i nie tylko...

11 listopada 2018 #Piaskiemwraka - Dla Niepodległej...

3 marca 2021 #Piaskiemwraka - Z Nowym Rokiem, nowym krokiem...