22 września 2017 #Piaskiemwraka BMW Berlin Marathon

Zawsze powtarzam, że nie mam marzeń, tylko cele, bo na te możemy wpływać. Z drugiej strony, cel to właśnie takie marzenie, tylko z datą realizacji... 
Jednym z takich celów jest dla mnie start w berlińskim maratonie. Jednak mimo tego, że jest to jedna z największych imprez tego typu w europie (a może właśnie dlatego) i startuje w nim ponad 40k zawodników, to dostać się wcale nie jest tak łatwo i trzeba zostać wyłonionym w losowaniu. ja jednak wolę mieć pewną kontrolę nad tym, na co mogę mieć wpływ i tutaj dochodzimy do sedna, czyli różnicy między celem a marzeniami. Marzenie to start w tym maratonie, które możemy zrealizować, zapisując się i licząc, że zostaniemy wylosowani. Prawdopodobieństwo jest duże, bo w końcu te 40k osób startujących, zdobywa pakiet. Dla mnie to jednak nieco mała pewność, więc wolę przekuć to na cel, czyli na coś, na co mam większy wpływ. Doczytałem, że osoby startujące w jednym roku na rolkach w tym maratonie, w kolejnym roku, mają gwarantowany slot na edycję biegową. Tak więc wykupiłem pakiet rolkarski i po przeproszeniu się z rolkami, po kilku latach ich niebytu w moich sportach, zacząłem jeździć, przypominając sobie nieco jak i z czym się to je. Bo choć na takich dystansach jeździłem już nie raz lata temu, to przerwa zrobiła swoje i przynajmniej na przyzwyczajenie nogi do buta, musiałem poświęcić kilka wieczorów. 

Ale rolki to nie tylko sport, a również poznawanie świetnych ludzi, więc przy okazji, wszedłem w kolejne, nowe środowisko super osób. Były więc wspólne wypady na nocne jazdy po mieście, były indywidualne umawiania z nowymi osobami i super nowe znajomości. Był w końcu kolejny sport, który mogliśmy uprawiać z Potomkami, bo jak wiele innych sportów, również i ten bardzo lubią. 
Sam BMW Berlin Marathon, to niesamowita impreza. Jeden z najszybszych (o ile nie najszybszy) maraton w Europie, w całości poprowadzony przez centrum miasta, co nadaje mu niezwykłego klimatu i powoduje, że trasa osłonięta jest w zasadzie od wiatru, a do tego niemal płaska. Sam start i meta usytuowana jest na ulicy 17 Czerwca, czyli w bezpośrednim sąsiedztwie Bramy Brandemburskiej oraz charakterystycznej Kolumny Zwycięstwa, stojącej na rondzie, które jest wizytówką tego maratonu. Weekend w którym odbywa się maraton (biegowy w niedzielę, rolkarski w sobotę) jest świętem całego Berlina i akcenty imprezy widać na każdym kroku. 
Ja do Berlina przyjechałem w dniu imprezy, mniej więcej koło 10.00, co w zupełności starczyło by odebrać pakiet na terenie Expo zlokalizowanym w okolicach stadionu olimpijskiego. Berlin jest też świetnie skomunikowanym miastem, więc samochód można spokojnie zostawić na jednym z parkingów "park&ride" i poruszać się dalej S-Bahnem lub U-Bahnem, czyli metrem i kolejką podmiejską do metra podobną. 
Start przewidziany był na godz. 15.30, więc było sporo czasu i starczyło go również na krótkie zwiedzanie expo z ponad 150 wystawcami. 
Strefy czasowe spowodowały, że mój ostateczny start dokonał się około 16.15, więc odczekałem sobie 45 minut w swoim sektorze. Nie mniej, dzięki wspomnianej już atmosferze, świetnemu nagłośnieniu, oraz muzyce, czas ten wcale się nie dłużył. 
Wieloletnia przerwa jaką miałem od ostatniego maratonu rolkarskiego spowodowała, że nie wiedziałem dokładnie jak rozłożyć siły, więc początek poszedł nieco lżej. Jednak po półmetku, gdy widziałem, że siły bez problemu trzymają, a nogi podają jak należy, nieco przyśpieszyłem, przeskakując z wolniejszą na szybszą grupę driftową. 
W rolkach i jeździe długodystansowej oraz ogólnie czasowej, najważniejszą kwestią jest wspomniane właśnie driftowanie, czyli trzymanie się za kimś jadącym z przodu. Tak jak w kolarstwie szosowym, tak i tutaj, dzięki temu zabiegowi można wykręcić niemal 30% lepsze czasy. Pod warunkiem rzecz jasna, że takiego szybszego się znajdzie... W moim przypadku nie był to problem, bo jednak sporo osób jechało szybciej. Dzięki temu mogłem płynnie przeskakiwać na coraz to szybsze "pociągi" gnające do mety. 
W starcie wzięło udział ponad 7k zawodników, więc jechało się również bardzo dobrze, bo stale w otoczeniu sporej grupy, co dodaje energii i nie dłuży przejazdu. Pomimo tego, iż nie był to główny start tego weekendu, bo większość czekała na biegaczy, to dopingujących po drodze również nie brakowało. 
Ostatecznie na metę przyjechałem w czasie 1:45h, ze średnią prędkością około 25km/h co dało 1809 miejsce. Jak na 7k zawodników, wynik w okolicach pierwszych 25% nie jest chyba powodem do narzekań, a biorąc długą przerwę i jedynie rekreacyjne jazdy w ramach przygotowań, jestem bardzo zadowolony. 
Cel na półmetku osiągnięty, ostateczny będzie realizowany w przyszłym roku i będzie nim start w maratonie biegowym. Chciałbym też pobić swój dotychczasowy czas i zejść w okolice 3:30 na tym królewskim dystansie. Sporo roboty przede mną, ale też niemal rok na przygotowania....

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

29 grudnia 2014 #piaskiemwraka - moralne wsparcie i nie tylko...

11 listopada 2018 #Piaskiemwraka - Dla Niepodległej...

3 marca 2021 #Piaskiemwraka - Z Nowym Rokiem, nowym krokiem...