5 listopada 2014 #piaskiemwraka - niespodziewane przyjemnego początki

Choć na co dzień z marzeniami mam wiele wspólnego, to sam marzeń nie mam. Wolę mieć cele. Marzenia są ze sfery rzeczy wirtualnych, ulotnych, nienamacalnych. Oczywiście, można marzyć o wycieczcee w góry, ale w tym wypadku trzeba po prostu wsiąść w pociąg i pojechać. Nie twierdzę, że to łatwe, bo dla wielu może to być wyrzeczenie. Trzeba kupić bilet, zapewnić sobie nocleg, wyżywienie, itp. No, ale kto z nas nie pamięta czasów studenckich i podróży w góry za "pół darmo", albo w ogóle za darmo, autostopem, bez grosza w kieszeni, noclegach w schronisku, w zamian za pracę na rzecz tegoż schroniska. 

Gdybym był ciężko chory, pewnie marzyłbym by wyzdrowieć. Dzięki Najwyższemu, nie jestem jednak na razie chory, przynajmniej nie fizycznie... Tak więc wolę cele. Mam ich wiele i przeważnie staram się je osiągać. Może później niż wcześniej, może trudniej niż łatwiej, ale jednak. Jednym z takich celów był przemarsz brzegiem Bałtyku. Kilka lat temu przeszliśmy spory kawałek. Z aparatem w plecaku rzecz jasna...

Tyle, że wtedy prócz aparatu mieliśmy ciężkie rzeczy, trochę wody, kilka browarów, nieodłączną towarzyszkę Żołądkową i jeszcze kilka innych drobiazgów. Dało się to we znaki kręgosłupowi, który stwierdził, że odmawia współpracy, więc wylądowało mi się na SORze z bólem kulszowym. Od tej pory mam porachunki z nim (kręgosłupem) i z Bałtykiem. 

Mam sporo do czynienia z morzem, górami i żywię do nich wielki respekt i pokorę. nie podchodzę, gdy wiem, że pogryzą. A jeśli, to staram się być dobrze przygotowany. Trochę czasu dojrzewałem do tego projektu, ale jak zacząłem konsultować go z przyjaciółmi, okazało się, iż każdy powiedział - RÓB! 
Przyszedł więc czas zmierzenia się z plażą i Morzem. Chcąc połączyć przyjemne z pożytecznym, postanowiłem, że przemarszowi towarzyszyć będzie cel charytatywny - zbiórka pieniędzy na spełnianie marzeń ciężko chorych dzieciaków, podopiecznych Fundacji Trzeba Marzyć. Gdy przedstawiłem to zaprzyjaźnionym mediom, przyklasnęli i zapewnili, że chętnie napiszą, a część od razu wprowadziło słowa w czyn - machina ruszyła... Nie pozostało mi więc nic innego, jak zabrać się za realizację. 

Przemarsz odbędzie się całą linią brzegową Polski, od Świnoujścia po Piaski, czyli jakieś 550 km (licząc kosę helską w dwie strony). Termin zaplanowałem na przełom roku. Wyruszam ze Świnoujścia, spod granicy, tuż po Świętach i kończę w Piaskach, kilkanaście dni po Nowym Roku. 

Projekt przyjął nazwę - Piaskiem w raka. Dlaczego tak? Bo spełniając marzenia dajemy nadzieję na wyzdrowienie. Ponieważ aspekt psychologiczny w procesie leczenia jest niezmiernie ważny. Nie leczymy bezpośrednio, nie są to dzieci cierpiące jedynie na choroby nowotworowe, ale słowo "rak" jest synonimem ciężkiej choroby, choroby z którą trzeba walczyć i której nie można się poddawać. I dzieci się jej nie poddają, a my spełniając marzenia dajemy im uśmiech, radość, nadzieję. Przenosimy na dzień lub kilka dni w inny, przyjemniejszy, beztroski świat. I o to w tym wszystkim chodzi. 

Na tej stronię będę zamieszczał kolejne nowości z przygotowań, będę relacjonował pojawiające się zapewne zbiegi okoliczności, przeszkody, ich pokonywanie. Napiszę na pewno kilka relacji z przejścia i poinformuję ile udało się zebrać pieniędzy. 
Trzymajcie kciuki ! ! ! 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

29 grudnia 2014 #piaskiemwraka - moralne wsparcie i nie tylko...

11 listopada 2018 #Piaskiemwraka - Dla Niepodległej...

3 marca 2021 #Piaskiemwraka - Z Nowym Rokiem, nowym krokiem...