29 czerwca 2019 #Piaskiemwraka - Międzynarodowo wojskowo, czyli trajlon z Emirem w tle
Są trajlony i są trajlony. Te duże z wielkim nagłośnieniem i
super sponsorami, ale też te małe, bez wielkich budżetów i masy zawodników, ale
dające również sporo frajdy, a czasami oferujące ciekawy klimat i atmosferę.
Nie zawsze jednak można je od ręki namierzyć, bo nie są tak mocno nagłaśniane.
Na takie właśnie zawody natknąłem się jakiś czas temu, przeglądając kalendarz
zawodów triathlonowych w Polsce. Teraz wiem, że nie był to przypadek, bo do
samego dnia zawodów, informacja o nich nie pojawiała się w zbyt wielu
miejscach, a lista startowa pokazała, iż wiedzieli o niej raczej zapaleńcy z
Trójmiasta oraz… studenci Akademii Marynarki Wojennej.
Wszystko to dlatego, iż impreza miała charakter
międzynarodowy, ponieważ zaangażowanie finansowe i patronat honorowy objął Sabah
al-Ahmad al-Dżabir as-Sabah - Emir Kuwejtu. Wiem, ciężko wymówić, ale jego
zdjęcie było wszędzie.
Same jednak zawody organizowane były przez wspomnianą
Akademię Marynarki Wojennej w Gdyni z pomocą firmy Sport Evolution, która znana
jest z kilku imprez i dawała nadzieję, na dobrą organizację.
Do samego końca nie było to takie oczywiste, bo wspomniane nagłośnienie
było prowadzone podobnie jak komunikacja z zawodnikami – w ograniczonym
zakresie…;)
Wiedziony obawami, podjechałem nawet w przeddzień zawodów by
zobaczyć strefę zmian i zobaczyłem tam dokładnie nic… Organizator zapewniał
jednak, że na rano, gdy miał się odbyć start wszystko będzie przygotowane. I
nie zawiódł.
Zawody zostały dumnie nazwane International Flota Triathlon
Gdynia, a określenie International miało nawiązywać do międzynarodowego
charakteru uczelni, która ma na swoich wydziałach sporo studentów z dalekiego
wschodu, ale też z Ukrainy, Rumunii i innych krajów. Na liście startowej
stanęła zatem silna grupa wspomnianych pasjonatów sportu trzech dyscyplin z
Trójmiasta, ale również studenci z wielu krajów i nie zawsze mający
doświadczenie z tym sportem.
Sama oprawa, atrakcyjne wpisowe, jak również dość bogaty
pakiet uwzględniający nawet koszulkę, były miłym zaskoczeniem, bo to ostatnio
wcale nie takie oczywiste.
Ciekawie została również zorganizowana trasa, ze startem na
plaży w Babich Dołach i odcinkiem pływackim w morzu, trasą rowerową dość szybką
do centrum Gdyni, biegową wzdłuż bulwaru nadmorskiego, z metą przed okrętem
muzeum Błyskawica. Wisienką na torcie, dla tryumfatorów było podium o dekoracja
na pokładzie wspomnianego okrętu.
Oczywiście, taki układ wymuszał dwie strefy zmian w dwóch
różnych lokalizacjach, co przy dość wczesnym starcie o godz. 9.00 wymuszało
pewne wyzwanie logistyczne, ponieważ rano należało zawieźć rower do T1,
następnie podjechać do T2 i po przygotowaniu rzeczy na zmianę, wrócić na start.
Organizator zadbał i o to, zapewniając darmowy transport, jak również mobilny
depozyt.
Start miał miejsce ze wspomnianej plaży w Babich Dołach,
gdzie po wyjściu z wody, należało podbiec ok. 300 metrów plażą, zanim dotarło
się do T1. Ciekawym elementem był też pomiar, który elektroniczną matę
uwzględniał jedynie na wyjściu z wody i na mecie. Wbieg i wybieg z T1 i T2
liczony był przez wolontariuszy i następnie wpisywany ręcznie do systemu,
dzięki czemu niektórzy szybcy spędzali według wskazań nieco dłużej, niż ci,
którzy w strefach zmian jedli kanapki…;) Jednak w takich zawodach głównie
chodzi o zabawę i taki niuanse są szczegółem.
Rower rozpoczynał się od podjazdu, a później trasa, prócz
jeszcze jednego wzniesienia była raczej płaska i szybka. Natomiast jeden ze
zjazdów okazał się dość wymagający technicznie ze względu na sporą ilość dziur,
które przy rozwinięciu sporej prędkości mogły znacząco opóźnić dotarcie do
mety.
Dla mnie był to start zupełnie sprawdzeniowy, tym bardziej,
że w nocy pobiegłem jako zając Bieg Świętojański w Gdyni, co też nie pomogło.
Nie mniej, kanapek po drodze nie jadłem, ani za szydełkowanie się nie brałem i
starałem się cisnąć możliwie mocno. Co prawda trener wymagał, by pływanie
zrobić zachowawczo, ale jak dostałem kilka razy z łokcia od kogoś z boku, to
znudziło mi się robienie za lalkę do bicia i puściłem się nieco szybciej. Rower
miał być bez specjalnego oszczędzania i sumie taki musiał być, bo wiatr w jedną
stronę powodował, że wykręcenie nawet 30km/h było dla mnie wyzwaniem. Całe
szczęście później było już z górki, w sensie z wiatrem i można było nieco
wykorzystać pozycję aero…
Bieg po rowerze to już w zasadzie bajka, bo krótki,
standardowy dystans i tak został skrócony do 4,5km (rowerowy przez wymagany
objazd był za to nieco dłuższy), co pozwoliło utrzymać tempo w okolicach
4:05/km. Ostateczny wyniki to 24 miejsce na ok. 130 startujących i nie jest być
może czymś specjalnym, ale na początku listy stanęli naprawdę silni zawodnicy,
którzy podobnie jak ja potraktowali to jako rozgrzewkę do innych startów.
Organizatorzy pokazali natomiast, że można zrobić ciekawe
zawody, skasować rozsądne wpisowe, przygotować super oprawę i nadać smaczek,
który sprawił, że będziemy je bardzo mile wspominać. Miejmy nadzieję, że w
przyszłych latach również się zobaczymy, bo chyba tego typu zawodów brakowało
na Trójmiejskiej mapie.
Komentarze
Prześlij komentarz