8 czerwca 2019 #Piaskiemwraka - początek sezonu
Początek sezonu, to zawsze spora niewiadoma. Trenujemy "na sucho" (oczywiście z wyjątkiem basenu...), nie mamy specjalnie możliwości, by skonfrontować naszą dyspozycję z realnymi warunkami oraz innymi zawodnikami. Do tego, nie wiemy jak zachowamy się w trakcie samych zawodów, bo to jednak co innego, niż trenażer, albo najmocniejsze nawet akcenty biegowe na treningu.
Z triathlonem jest też tak, że w przeciwieństwie do biegania lub jazdy na rowerze, trening "metodą startową" nie daje takich efektów. Zdecydowanie lepiej jest zaplanować sobie 1-2 starty typu "A", czyli najważniejsze w sezonie i pod nie układać cały trening, a "sprawdzających" dodać 2-3 przed nimi. Sprawdzi się to lepiej, niż kilkanaście zawodów w sezonie, czyli w każdy weekend. Bo o ile po biegu na 10km, nawet tym mocnym, startowym, zregenerujemy się w ciągu kilku dni, o tyle po zawodach tri na dystansie 1/4, a już w ogóle 1/2, będziemy do siebie dochodzić znacznie dłuższy czas. I nie mówię tutaj o zwykłej regeneracji, a dojściu do poziomu na którym możemy kontynuować mocne treningi. Do tego dochodzi pływanie, w którym technika ma zdecydowanie większe znaczenie i robienie jedynie dużych objętości powoduje, że pływamy, ale powielając błędy, co kosztuje nas zdecydowanie więcej. Ile? Dam tutaj swój przykład, bo jeszcze dwa lata temu właśnie tak pływałem. Robiłem jak na mnie spore objętości, bo chodziłem 2-4 razy w tygodniu na basen, po prostu pływając. Fakt, że dało mi to przyzwyczajenie do pływania dystansów na poziomie 2km bez większego problemu. Ale pływałem przy tym popełniając masę błędów i fatalnie technicznie. Efekt był taki, że moje starty nawet na dystansie 1/8 czy sprintu, gdzie do przepłynięcia jest ok. 500m lub 750m kończyły się tempem na poziomie 2:15-2:10'/100m. W zeszłym roku poszedłem na kurs Total Immersion i pomijając różne opinie jakie krążą na temat tej filozofii, doświadczyłem tego, iż w krótkim czasie można mocno poprawić ekonomikę pływania i przynajmniej mniej się męczyć, co w triathlonie jest bardzo istotne, bo przecież po pływaniu jeszcze czeka nas rower i bieg. Widziałem też osoby, które przed kursem ledwo przepływały dwa baseny, a w kilka tygodni po, swobodnie pokonywały kilometr lub dwa w wodach otwartych. Dla mnie to jednak było za mało i od tego roku rozpocząłem współpracę z trenerem specjalizującym się w przygotowywaniu kadry juniorów do zawodów, a nawet trenującego kadrę olimpijską. Pływanie to w tej chwili ok. 2-4 treningów basenowych w tygodniu, z czego 70% to technika i dopiero kilka tygodni temu doszły akcenty szybkościowe. Rezultat? Pływanie na zawodach w okolicach 1:45-1:40'/100m. To nadal nie jakaś porażająca szybkość, ale około pół minuty szybciej na 100m niż dwa lata temu, a to oznacza około 3 minut szybciej na dystansie krótkim i pewnie około 10 minut na połówce. I tutaj dochodzimy do sedna, bo być może nie da się wygrać zawodów tri pływaniem, ale można je przez pływanie przegrać...
To tyle wynurzeń na temat podejścia, a wracając do sedna, to właśnie dla takich niewiadomych (jak nam pójdzie, jak się sprawdzimy) czeka się tak bardzo na pierwsze zawody. Ja wybrałem Marbruk Triathlon Charzykowy organizowane pod cyklem Tritour. Impreza można rzec kameralna, bo na każdym z dystansów około 300 zawodników. Za to w pięknych okolicznościach przyrody Borów Tucholskich, nad pięknym jeziorem i fantastyczną, turystyczną miejscowością.
Pierwsze zawody w sezonie, to też typowe przetarcie, by sprawdzić na ile pamiętamy kolejność dyscyplin, ogarnięcie w strefie zmian i umiejętność połączenia wszystkiego do kupy. Dlatego wybrałem dystans 1/8 IM, by w miarę szybko wrócić do kolejnych treningów. Miał to być również prognostyk na kolejne zawody sezonu. Mamy tutaj więc 475m pływania, 22,5km roweru i 5,275km biegu. Są tacy, którzy uważają, że to nie triathlon, bo przecież ten zaczyna się od "połówki" i prawdziwy "trajlonista" nie zniża się do takich startów. Ale moim zdaniem to bzdura. To tak jak uważać, że maraton to prawdziwy bieg, a półmaraton, albo "dyszka" to zabawa. Ale to tak naprawdę na tych krótszych dystansach pokazujemy jaką mamy szybkość i technikę. Gdy szybko biegamy "piątkę", albo "dychę", to do maratonu pozostaje nam zrobić objętość, ale w drugą stronę szybkości nie zrobimy...
Podobnie jest z 1/8 IM. Tutaj każdy najmniejszy błąd będzie nas słono kosztował. Tutaj nie ma czasu na wycieranie się do sucha w T1, nie ma czasu na zakładanie skarpetek, guzdranie się z numerem, albo pływanie żabką. Każda zwłoka, każdy błąd, każde ociąganie się w strefach zmian, czy odpuszczenie na moment pedałowania na rowerze "zrzuca" nas o kolejne miejsca na mecie. Dlatego ten dystans daje taki fun i każe się skupiać w każdej sekundzie wyścigu.
Same zawody rozgrywane są nad czystym i bardzo ładnym jeziorem niemal w środku Borów Tucholskich, otoczonego z każdej strony lasem. Charzykowy to piękna, turystyczna miejscowość, gdzie w zasadzie całość życia skupia się nad akwenem i wokół niego. Mamy tutaj bardzo ładną plażę, masę pensjonatów, ale też promenadę po której odbywa się odcinek biegowy.
Na zawody przyjechałem dzień wcześniej, odebrałem pakiet i załapałem się jeszcze na pasta party. Start był w sobotę o 8:00 rano, co w upalną pogodę jaka się zapowiadała, było dobrą porą. Rower wstawiłem do strefy zmian dzień wcześniej, więc rano jedynie dopracowałem szczegóły.
Został jeszcze czas na małą rozgrzewkę biegową, spokojne założenie pianki i rozgrzewkę w wodzie. Start w formie "rolling" co powoli staje się standardem na większości zawodów, był po 4 osoby. Ustawiłem się mniej więcej w połowie stawki, pamiętając, że rok wcześniej wychodziłem z wody w okolicach 9-10 minut. Start i płynę... Pierwsze metry nieco tłoczno, bo odstępy 2s pomiędzy falami to niezbyt dużo. Ale od razu rzuca mi się myśl, że jakoś sporo osób wyprzedzam. Pierwszą bojkę idę nieco szerzej, by nie tracić rytmu, druga pojawia się bardzo szybko i stamtąd już tylko do mety. Cały czas wyprzedzam kolejnych zawodników. Albo weszli z szybszą falą, albo mnie idzie całkiem dobrze. Wychodzę z wody, zerkam na zegarek - 7:55, prawie nie wierzę... Później okazuje się, że oficjalny czas to 8:06, co daje mi 29 m-ce w wodzie na ok. 300 osób. Jest naprawdę nieźle, bo najlepszy wyszedł z czasem 6:51. Rok wcześniej wyszedłbym półtorej minuty później, a to na mecie 13 miejsc w dół...
Biegnę do strefy zdejmując po drodze piankę, szybkie dokończenie przy rowerze, kask i w biegiem do belki. Wskakuję na rower, co ćwiczyłem przez ostatnie tygodnie, rozpędzam się i zakładam buty, co też próbowałem dopracować w trakcie treningów. Trasa jest świetna, w większości długie proste z niewielkimi podjazdami. Zbyt wielu osób nie wyprzedam, ale za to kilku mocnych jak mi się wydaje zawodników udaje mi się trzymać na odległość przepisowych 10m. Później okaże się, że jedną z nich była dziewczyna wygrywająca te zawody w klasyfikacji kobiecej. Ja męskich kompleksów nie mam, więc świadomość, że mogłem się trzymać kogoś takiego jest budująca.
Wpadam do strefy, wszystko idzie sprawnie, odstawiam rower, wskakuję w buty i od razu na trasę biegową. W strefach zmian spędziłem po około 1:50 i 0:50, co mniej więcej jest wynikiem podobnym do najlepszych.
Bieg to pętla promenadą wzdłuż jeziora. Prosto, dobra nawierzchnia i w zasadzie płasko. Ale niestety już czuć słońce i bijący gorąc. 5km mija jednak w miarę szybko i po nieco ponad 22 minutach wbiegam na metę. Czas 1:10:08, 27 m-ce open i 9 m-ce AG40-49. Jak dla mnie bomba. Najlepszy kończy z czasem 1:02
Mój pierwszy triathlon dwa lata temu ukończyłem w grubo ponad godzinę dwadzieścia. W zeszłym roku najlepszy czas to 1:16. Dziś spora poprawa, a to początek sezonu. Oczywiście, w triathlonie czasy nie są do końca wymierną miarą, bo trasy bywają różne, dobiegi do stref zmian również. Ale już miejsce jako tako mówi o dyspozycji, bo każdy ma na danych zawodach tak samo. A ja wskoczyłem w okolice 10% wyników grupy, co naprawdę cieszy.
Same zawody świetnie zorganizowane, trasy, strefy zmian, a nawet strefa finishera bardzo dobra. A przy tym, nie jest to spęd jak w Gdyni czy w Bydgoszczy i choć tamte zawody bardzo lubię, to te kameralne również mają swój urok.
Komentarze
Prześlij komentarz