22 grudnia 2014 #piaskiemwraka - przygotowań kres
#Piaskiemwraka - tak w zasadzie to chciałbym już iść... Praca, przygotowania, kończenie tematów i znów praca. Ile można się przygotowywać? Nawet treningi już zakończone. Jeszcze tylko najważniejsza wieczerza w roku i można się zbierać do wyjazdu.
Dziś ostatnie dopakowania, wysłanie zestawów na tzw. "przepaki", czyli miejsca, gdzie będę brał kolejną porcję wyżywienia, by nie nosić wszystkiego od startu. Jedna poszła do miłych Państwa z Jarosławca, którzy zaoferowali jakiś czas temu nocleg. Co prawda z noclegu nie skorzystam, ale poprosiłem o pomoc z uzupełnieniem zapasów. No i jak tu nie wierzyć, że nic nie jest dziełem przypadku. Akurat oni się odezwali i akurat na ich wysokości przydała się pomoc... Drugi "przepak" gdzieś na wysokości Władysławowa.
Dziś testowałem liofilizaty. Spodziewałem się czegoś mniej zjadliwego, ale nie jest źle. Pasta di Fungi jest całkiem znośna i co ważne nie zawiera wcale tak wiele chemii, jaką mogą się poszczycić błyskawiczne zupki. Jak dla mnie te dania są tylko nieco za słone. Szkoda, bo miałem nadzieję, że da się je zalewać morską wodą, co ograniczyłoby mi nieco ilość dźwiganej na plecach H2O.
Ależ będzie wieczorami smakowało...
Wydaje się, że wszystko gotowe i dopięte na ostatni guzik. Plecak spakowany (wyszło nieco ponad 14kg, czyli zbicie z niewyobrażalnych 18kg. Można rzucić się w wir świątecznego szału zakupów... Żartowałem.
Wesołych Świąt Wam życzę i chwili pamięci, byście trzymali od czasu do czasu kciuki.
Ależ będzie wieczorami smakowało...
Niby nic takiego, zwykły spacer, ale jak się zabierasz do przygotowań, okazuje się być nie lada wyzwaniem logistycznym. Każda rzecz przeliczona na wadze, wszystko zredukowane do niezbędnego minimum. Jeśli coś jedynie "może się przydać" od razu ląduje na out.
Dziś odebrałem też flagę i naszywki, które mam zamiar dumnie nieść ze sobą.
A także naszywki, które przez Marcelinę i jej rodzinkę (całą...) od ręki zostały przyszyte...
Wydaje się, że wszystko gotowe i dopięte na ostatni guzik. Plecak spakowany (wyszło nieco ponad 14kg, czyli zbicie z niewyobrażalnych 18kg. Można rzucić się w wir świątecznego szału zakupów... Żartowałem.
Wesołych Świąt Wam życzę i chwili pamięci, byście trzymali od czasu do czasu kciuki.
Komentarze
Prześlij komentarz