9 stycznia 2015 #piaskiemwraka - podziękowanie z ciepłego fotela...
#piaskiemwraka - no to wracam do żywych... Żywych na blogu rzecz jasna.
Wszystko co działo się po drodze już zostało skrupulatnie napisane, więc nie będę tego powielał. Być może opiszę część trasy swoimi oczami i tym jak to odbierałem oraz jak wspominam siedząc w cieple i wygodnym fotelu. Jeśli ktoś będzie miał wtedy jeszcze ochotę nieco o tym poczytać, to zajrzy, jeśli nie, usunie powiadomienia i zapomni o sprawie.
Teraz piszę jedynie by wszystkim podziękować. Przede wszystkim Wolontariuszom, bo bez nich nie byłoby Fundacji, nie byłoby całego projektu i nigdy w życiu nie udałoby się całości tak przygotować, nagłośnić i sprawnie przeprowadzić.
Przygotowania były naprawdę intensywne. Na tyle, że nie mogłem się doczekać by w końcu wyruszyć. Później już tylko szedłem i niewiele miałem na głowie. Tutaj jednak działała grupa fantastycznych ludzi, którzy sprawdzają się nie tylko jako super Wolontariusze, ale także jako zgrany, sprawny i efektywny zespół.
Wielkie podziękowania należą się również wszystkim służbom - Straży Granicznej, Urzędom Morskim, Policji, Morskim Służbom Poszukiwania i Ratownictwa oraz Wojsku. Bez cienia przesady mogę napisać, że jestem naprawdę podbudowany zaangażowaniem, odpowiedzialnością i przychylnością ich wszystkich.
Nie sposób też zapomnieć o mediach, które relacjonowały akcję, czasami w niezbyt przyjaznych okolicznościach przyrody...
Nie sposób też zapomnieć o mediach, które relacjonowały akcję, czasami w niezbyt przyjaznych okolicznościach przyrody...
No i dziękuję Wam wszystkim, którzy znaleźliście chwilę, by tu zajrzeć, sprawdzić co słychać na trasie, zapraszać na poczęstunek, czy odpoczynek oraz przyłączać się do wspólnego spaceru.
Po wczorajszym przywitaniu i powrocie wracam do normalności. Regeneruję stopy, odkopuję się z maili fundacyjnych i zawodowych oraz przyzwyczajam do spania w łóżku. To ostatnie nie było wcale takie proste, bo było mi oczywiście zdecydowanie za gorąco. Stopy też jeszcze na tyle opuchnięte, że chodzenie nie należy do przyjemności, a nawet największe buty są zdecydowanie za małe. Staram się również odpowiedzieć na dziesiątki wiadomości i maili, które dostałem w trakcie marszu.
Dostaję między innymi wiele pytań o wagę i to ile schudłem. Otóż niewiele. Skrupulatne przygotowanie i zachowanie bilansu kalorycznego dało siły do marszu w niezłym podobno tempie, bo średnio 5-6 km/h, a ostatnie 3 km do granicy pokonać nawet biegiem. Przyczyniło się chyba również do tego, że waga spadła jedynie o nieco ponad 2 kg - z 73,6 na 71,4. Za to tkanka tłuszczowa już nieco bardziej, bo z 14,5 kg na 8,2 kg. Gdzie podziała się różnica? Nie mam pojęcia, ale być może poszło w mięśnie (mam nadzieję), albo w wodę (i wtedy wyparuje).
Nie jestem też zupełnie zmęczony, choć może się to wydawać dziwne, a z pewnością nie jest to efekt adrenaliny, bo już by "wyparowała" do tej pory.
Przyjdzie również czas na podsumowania, ale już wiemy, że efekt finansowy zostanie raczej osiągnięty z nawiązką. Cieszy nas również to, jakim echem odbił się cały przemarsz i to, ile osób o tym mówi, bo przecież bez Was nie byłoby tylu spełnionych marzeń. Wniosło też świeżego ducha w nasze działania i nowe inspiracje na kolejne miesiące, a być może lata.
Mam też wrażenie, że samo hasło "Piaskiem w raka" dobrze się przyjęło i pomyślałem, iż połączenie "pospolitego ruszenia" z aktywnym sposobem na pomaganie mogłoby być świetnym pomysłem na kolejne akcje. Już w tej chwili mogę Wam powiedzieć, że spacer z Prezydentami Szczurkiem i Karnowskim nie upłynął jedynie na uprzejmej wymianie zdań, ale również na dyskusji o nowym pomyśle. Przemarsz Piaskiem w raka zrodził się z chwili wolnego na początku listopada, a podczas marszu miałem tych chwil wiele... Mam więc nadzieję, że już niedługo będziemy mogli się pochwalić nowym projektem, być może nawet cyklicznym.
Rafał czekamy.
OdpowiedzUsuń